historia ochrony przeciwpożarowej
historia straży pożarnej
dawny sprzęt techniki pożarniczej
Platforma edukacji w zakresie ochrony ruchomych zabytków techniki pożarniczej i opieki nad tymi zabytkami.
NA SKRÓTY
O PORTALU
„(…) Jestem strażaczką i jest mi z tym nawet podobno do twarzy i wcale się nie przejmuję, gdy mi ktoś mówi: bój się Boga dziewczyno i ty w spodniach chodzisz! — a chodzę odpowiadam i robię swoje” [1] .
Danuta Janakiewicz-Oleksy
Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Artykuł został opublikowany w Przeglądzie Pożarniczym nr 3/2020
Działania licznych konfliktów zbrojnych na przestrzeni dwóch minionych epok w tym Wielkiej Wojny oraz wielu epidemii w tym hiszpanki i tyfusu plamistego zdziesiątkowały miliony ludzi w całej Europie i częściowo poza nią. Kobiety zmuszone były przejąć obowiązki mężczyzn stając się fizycznymi robotnicami i społecznicami. „W roku 1899 podczas wybuchu wojny pomiędzy Transvaalem, Oranią i Anglią, wciągnięto wszystkich członków zawodowych straży pożarnych w Pretoryi i Johannesburgu do armii. Powołano także członków ochotniczych straży pożarnych, a służbę pożarną pełnią starcy i kobiety.” [2]
Nie jednej kobiecie zapewne imponowała funkcja przyszłego dowodzenia jaką pełnili mężczyźni. Komendantki bez obawy o jakiekolwiek uprzedzenia i posądzenia od dawna działały w harcerstwie, Ligii Kobiet Polskich Pogotowia Wojennego, Ochotniczej Legii Kobiet czy również ochotniczych żeńskich drużynach samarytańsko – pożarniczych (ŻDSP). Ubierając mundur zdobywały przewagę psychologiczną swojej aktywności, kobiecości i pracowitości. „Ludzie wybiegają z domów i krzyczą gwałtu pali się. (…)Zaczynamy ratować, podjeżdża nasza sikawka „Samarytanka” — pada komenda narzędzia do działania spraw! Puszczamy w ruch i drabiny i sikawkę, bosaki choć ciężkie ale dajemy radę, pocimy się niemiłosiernie, ale trzeba pokazać co umiemy.” [3]
Bez wątpienia w ten sposób walczyły o swoje przywileje, niezależność i samodzielność, tym bardziej też, że XIX wieczne społeczeństwo nakazów już dawno minęło, a dobroczynna hipokryzja w organizacjach społeczno – kościelnych miłujących czynienie dobra i zachowania spokoju obywatelskiego już nie dodawała jak kiedyś modowego szyku. Kobiety bezdyskusyjnie uwolniły się od paryskiego gorsetu. Ich grzeczność, pobożność i wymuszony uśmiech stały się odzwierciedleniem ostentacyjnej kobiecości.
Samarytanki
Organizacje samarytańskie, wolontaryjno – społeczne, skautowskie i inne, powoływane do dobroczynności i niesienia pierwszej pomocy medycznej stały się genezą dla późniejszych żeńskich drużyn samarytańsko – pożarniczych w Europie i na świecie, o których pisalam już w Przeglądzie Pożarniczym z marca 2018 roku.
W 1877 r., w Ulm firma Magirus, która była wiodącą firmą sprzętu pożarniczego w Niemczech, wydała publikację pt.: „Pożarnictwo we wszystkich jego częściach”. W publikacji tej, domagano się m.in. organizowania przy wszystkich strażach kobiecych służb sanitarnych podległych naczelnikom. „Żeńska straż ogniowa zawiązała się w miejscowości wirtemberskiej (sic!) Flotzingen. Przystąpiło do niej dotychczas 42 uczestniczek. Wszystkie się wprawiają już do służby ogniowej, która wszakże ogranicza się na podawaniu wody łańcuchem rąk”. [4] „W Londynie i w innych większych miastach Anglii istnieją przy zawodowych strażach pożarnych osobne oddziały ratunkowe, utworzone z kobiet. Zadaniem tych oddziałów jest ratowanie płci pięknej podczas pożaru w nocy. Każda kobieta-strażak jest umundurowaną i uzbrojoną, Noszą one krótkie wełniane bluzy, spodnie z tego samego materyału, wysokie lakierowane buty, czapki, gurty, toporki i linewki ratunkowe”. [5]
Na długo przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości w naszym społeczeństwie również rodziły się myśli do stworzenia kobiecego ruchu pożarniczego. Prym wiodła Galicja, teren ówczesnego zaboru austriackiego. Zachęcano kobiety, by organizowały drużyny i były gotowe nieść pomoc sanitarną, higieniczną, medyczną w tym również krzewić w strażach polskich kulturę i oświatę, co tez miało wpływ na rodzenie się wszelkich ruchów niepodległościowych. Inspirowane przez mężczyzn działały regulaminowo ucząc się taktyki pożarnej, dyscypliny i wytrwałości w działaniach społecznych. Największa ich aktywność w Polsce przypada na lata 30. XX w. W tym czasie rola i znaczenie funkcji dowodzenia wzrasta. Ideały i patriotyzm narzucają konkretne zachowania społeczne.
Komendantka Zofia Turska
19 września 1937 roku „(…) wyjechałyśmy na ćwiczenia z rozkazu druhny komendantki. Zbiórka o godzinie 6 rano w straży w pełnym umundurowaniu”. [6]
Zofia Turska młoda i ambitna dziewczyna mieszkanka Wiślicy – osady rolniczo - rzemieślniczej położonej na Kielecczyźnie na lewym brzegu rzeki Nidy, chciała jak każda kobieta w jej wieku być pożyteczną społeczeństwu, którego czuła się częścią żyjąc również rytmem jego codziennych wiejskich i małomiasteczkowych potrzeb. Urodziła się 12 maja 1914 roku, zmarła w Wiślicy 29 września 1986.
Ludność Wiślicy lat 30. XX wieku stanowiła ponad 60% mieszkańców pochodzenia żydowskiego, pozostali deklarowali się zaś katolikami. Wszyscy swoją ciężką pracą niewątpliwie mieli wpływ na rozwój swojej miejscowości i straży ogniowej jako impulsu lepszego życia obywatelskiego po zniszczeniach spowodowanych działaniami Wielkiej Wojny. Wiśliczanie powtarzali z ust do ust utarte już hasło: „Strażak dla wszystkich, wszyscy dla strażaka” . Zofia Turska musiała je wielokrotnie słyszeć. Miała też zapewne okazję przeczytać dwa artykuły z listopada 1937 roku w czasopiśmie „Życie Strażackie”. W jednym z nich opisano bowiem zmagania w organizacji i wielokrotnych reorganizacjach Ochotniczej Straży w Wiślicy skąd pochodziła, a w drugim o tym jak jej koleżanka po fachu wspominała swój chrzest w straży ogniowej.
„Mnie wypadło być prądownikiem — wdrapałam się po drabinie na wierzchołek, a ta drabina... pożal się Boże, sznurkami była powiązana (ale to nie nasza wina, tylko miejscowego gospodarza). Nie było jednak czasu długo się nad tym zastanawiać, bo już komendantka sikawki krzyczy - gotowe — woda naprzód — odpowiadam jej z dachu. Woda idzie z razu pomału, potem już prąd wody równy mocny, którym ja z przejęciem zlewam solidnie cały dach, w gorliwości nawet ogród, ale mój wąż u wylotu pęka, oblewam sobie spodnie, a że moje współtowarzyszki na dole także mocno się spociły, więc wołam woda stój!” [7]
Praca u podstaw motywowała owe dziewczyny, które chciały pokazać co potrafią. Przyszła zaś komendantka - Zofia Turska brała udział w wykładach, kursach, odczytach. Z nich czerpała potrzebną dla siebie wiedzę z dziedziny kultury, oświaty, polityki i wychowania fizycznego. Wszystko też kręciło się wokół hasła: „w jedności siła” jako wspólnej organizacji strażackiej i państwowej. Patriotyzm społeczny i rodzinne ambicje miały jeszcze większy wpływ na jej zdolności myślenia i szybką orientację co również było wynikiem zaangażowania się w chórze kościelnym i kilku stowarzyszeniach działających w regionie w I i II pol. XX w. W latach 50. XX w. co też nie dziwi bo takie były czasy, należała również do Związku Młodzieży Polskiej.
W domu rodzinnym Turskich najwięcej uwagi pochłaniały sprawy organizacji i funkcjonowania straży ogniowej. Jej krewny Zygmunt Turski był współzałożycielem i jednym z pierwszych naczelników organizacji strażackiej działającej w Wiślicy od 1918 roku. Na niwie działalności pożarniczej zdobył szacunek i bezwzględny posłuch podwładnych. W obecnej chwili nikt z rodziny Turskich w Wiślicy już nie mieszka. Ostatni Turscy wyjechali z miasta prawdopodobnie na początku lat 90.
Zofia przez cały czas zdobyła podstawy do tego, by pielęgnować tradycje rodzinne. Zapewne z szacunku i pamięci do Zygmunta Turskiego, który zmarł w 1930 roku, jak również aktywności w straży innych członków rodziny m.in. Edwarda Turskiego, Zofia na jesieni 1937 roku podjęła decyzję wraz z zarządem strażackim i druhem Wincentym Rydlewskim o założeniu żeńskiej drużyny samarytańsko – pożarniczej działającej przy Ochotniczej Straży Pożarnej Wiślica i pełnieniu w niej funkcji komendantki. Rydlewski, który w marcu 1936 roku utworzył w sąsiednich Gorysławicach II Oddział Straży Wiślickiej miał spore aspiracje zawodowe i zapewne już znacznie wcześniej wywierał duży wpływ na Turską by ta ukończyła wszystkie wymagane kursy pożarnicze. Wówczas organizatorami kursów wyszkoleniowych I stopnia w Wiślicy byli druhowie Rydlewski, Miller i Sadowski. W ciągu niespełna dwóch lat przeszkolili oni ponad 70 osób w tym również Zofię Turską. Szkolenie to jednak nie obejmowało zakresem żeńskich drużyn pożarniczych i możliwości pełnienia obowiązków komendantki jednostki, lecz jedynie gwarantowało przynależność do OSP.
Na kurs I stopnia dla przyszłych członkiń ŻDSP i komendantek, Turska pod koniec 1937 roku została oddelegowana przez zarząd OSP Wiślica do Przemyśla. Na kilkudniowym szkoleniu miała zajęcia z higieny, ratownictwa, wychowania fizycznego i obywatelskiego, obrony przeciwgazowej, wyszkolenia formalnego, bojowego i akcji zapobiegawczej w strukturach ŻDSP. Na przykładzie kursu samarytańsko – pożarniczego I stopnia organizowanego w dniach od 23 maja do 6 czerwca 1937 roku w Ćmielowie wiemy, że instruktorami tychże kursów byli członkowie m.in. Polskiego Czerwonego Krzyża, starsze wyszkoleniem komendantki - referentki ŻDSP oraz instruktorzy pożarnictwa Głównego Związku Straży Pożarnych. Zapewne podobnie było również w Przemyślu. Niestety na dzień dzisiejszy OSP Wiślica nie posiada żadnych dokumentów i świadectw egzaminacyjnych Zofii Turskiej, która jako druhna komendantka musiała przejść również szkolenie ze strzelania na odległość 50 m. z karabinu małokalibrowego z postawy leżącej bez podpórki. Ówczesne samarytanki musiały oddać łącznie 23 strzały z czego trzy pierwsze mogły być liczone jako próbne. Ćwiczenia wioślarskie, szermierskie, gimnastyczne, łucznicze i zawody strzelnicze organizowane były najczęściej przez powiatowe okręgi Głównego Związku Straży Pożarnych i cieszyły się dużym uznaniem zarówno u mężczyzn jak i u kobiet działających przy OSP.
23 letnia Zofia Turska, kiedy obejmowała stanowisko komendantki, musiała zmierzyć się z bardzo ważnym zadaniem, a mianowicie zorganizowaniem pierwszej zbiórki, a następnie nauczyć się prowadzić zajęcia z nauczania i utrzymania dyscypliny, poszanowania i organizacji pracy, wykładni zadań i celów istnienia jednostki. Miała ten przywilej i obowiązek by w właściwy sposób przedstawić formę pracy społecznej, rolę, zakres i działania ŻDSP oraz współpracy z OSP Wiślica. Sama również musiała opracować instrukcję swojej drużyny wzorując się na statutach, regulaminach i instrukcjach wydanych przez Główny Związek Straży Pożarnych. W regionie, w którym udzielała się na rzecz straży obowiązywały i służyły wówczas radą prawno – administracyjną także czasopisma i publikacje m.in. jak: „Życie Strażackie’, „Gazeta Strażacka”, „Gazeta Samarytanek”, „Kalendarzyk Samarytanki”. Prenumerując powyższe tytuły, mogła czuć się bezpiecznie w koordynowaniu zadań przynależnych do dziewcząt i współpracy z kolegami uwzględniając również zwyczaje i potrzeby społeczne tej miejscowości, w której żyła na co dzień. Walorem dobrej druhny komendantki była bowiem integracja wszystkich służących dziewczyn oraz ich zaufanie. Oddział Zofii Turskiej liczył dwadzieścioro wysportowanych, młodych dziewcząt, do których m.in. należały: Genowefa Kamińska, Zofia Południkiewicz, Leokadia Leśniewska, Edwarda Zwolska, Jadwiga Kaleta, Michalina Piotrowska, Pelagia Trela, Honorata Kaleta, Helena Stoczkiewicz. 31 grudnia 1937 roku Kielecki Okręg Wojewódzki Związku Straży Pożarnych, Oddział Powiatowy w Pińczowie wydał Pani Zofii Turskiej legitymację członkowską Ochotniczej Straży Pożarnej w Wiślicy. W legitymacji zachował się czytelny zapis mówiący o tym, iż nie tylko jest członkiem OSP, ale przede wszystkim komendantką żeńskiej drużyny pożarniczej, posiada odpowiednie wyszkolenie specjalne i ma prawo do pełnego umundurowania związkowego.
Działania na rzecz straży
Po Zofii Turskiej pozostało kilka fotografii, które zostały opublikowane m.in. w strażackiej kronice. Ten zapis dokumentalny jest dziś bardzo ważny. Pani Zofia występuje w otoczeniu swoich dziewcząt i przy okazji organizowanych występów artystycznych, zabaw i wieczorków zapoznawczych. Misją jej dziewczęcej drużyny było krzewienie kultury i polskiej tradycji. Wszelkie zaś występy artystyczne w ramach prowadzonego kółka teatralnego i koła sportowego miały na celu pozyskanie niezbędnych funduszy na zakup podstawowego sprzętu strażackiego.
Jedna z fotografii przykuwa szczególną uwagą i nosi tytuł: „Ćwiczenia i zawody strażackie odbywały się wraz ze strażakami”. Przy tej okazji można domyślić się, iż samarytanki współpracowały z mężczyznami również na poziomie strażackiego wyszkolenia i były traktowane na równi. Ich obecność i działania w żaden sposób nie umniejszały roli córek, żon i matek. Wspólna fotografia z 1937 roku utwierdza w przekonaniu, iż wszyscy tworzyli jedną rodzinę, która pracowała na rzecz swojego lokalnego społeczeństwa. Ćwiczenia i występy odbywały się również m.in. w Pińczowie, Kazimierzy Wielkiej i Koszycach. Wybuch II wojny światowej przerwał na kilka lat działalność straży.
Przypisy:
[1] Cytat za: „Zycie Strażackie”, nr 11 z 1937 r., s. 3-4 [w:] Maria Sarnotówna „Mój chrzest samarytański”.
[2] Cytat za: Przewodnik Pożarniczy nr 2 z 1901 r. s. 1.
[3] Tamże
[4] Cytat za: Kurier Poranny nr 180 z 1881 r. s. 2-3.
[5] Cytat za: Przewodnik Pożarniczy nr 1 z 1900 r. s. 5.
[6] Ibidem
[7] Cytat za: Przewodnik Pożarniczy nr 1 z 1900 r. s. 5.
Literatura:
[1] „Zycie Strażackie”, nr 11 z 1937 r., s. 3-5.
[2] „Zycie Strażackie”, nr 6 z 1937 r., s. 6, 8, 9.
[3] „Kurier Poranny” nr 180 z 1881 r. s. 2-3
[4] „Przewodnik Pożarniczy” nr 1 z 1900 r. s. 5.
[5] „Przewodnik Pożarniczy” nr 2 z 1901 r. s. 13.
[6] K. Pałys red. Kronika OSP Wiślica. Źródło pobrania: https://wislica.org/kronika-strazacka/
Autorka tekstu dziękuje Panu Adrianowi (Adkowi) Wieczorkowi z OSP Wiślica za przesłanie fotografii oraz informacji o Pani Zofii Turskiej.
Redakcja Historypoż poszukuje informacji na temat zakładowej straży pożarnej nieistniejącej już Elektrowni I w Jaworznie na Górnym Śląsku.
Copyright 2022. HISTORYPOŻ&MUZEOPOŻ. Wszelkie prawa zastrzeżone.