historia ochrony przeciwpożarowej
historia straży pożarnej
dawny sprzęt techniki pożarniczej
Platforma edukacji w zakresie ochrony ruchomych zabytków techniki pożarniczej i opieki nad tymi zabytkami.
NA SKRÓTY
O PORTALU
Prasa opisująca tamto zdarzenie nie podawała zbyt szczegółowych informacji dotyczących przebiegu akcji. Dlatego też trudno teraz stwierdzić jaki system ratowniczy obrano, jakim sprzętem gaśniczym się posłużono? Wiemy tylko, że pod palący się pokład ratownicy zjechali w maskach gazowych. Niestety ta informacja jest zbyt lakoniczna i niewystarczająca, by pokusić się o pełną analizę przebiegu akcji ratunkowo-gaśniczej.
22 lutego Ilustrowany Kurier Codzienny podał informację, że pożar kopalni Gothard w końcu został opanowany. „Palący się pokład Pochhammer za kilka dni będzie w zupełności zatopiony (…). Pożar ten należy do największych jakie w ostatnich latach wydarzyły się na Górnym Śląsku”.
Sprzęt przeciwpożarowy
Jak wcześniej wspomniano w artykule nie dysponujemy wiedzą na temat sprzętu gaśniczego, który posłużył w ugaszeniu szybu i podziemia kopalni Gothard w 1932 r. Dysponujemy natomiast wiedzą, jaki sprzęt ochrony przeciwpożarowej powinien być w dyspozycji ówczesnych kopalń. Lista najważniejszego (podstawowego) sprzętu i wyposażenia obejmowała m.in. pompy odśrodkowe ze silnikiem elektrycznym oraz ręczne w liczbie minimum dwóch (na powierzchni i pod powierzchnią). Następnie: węże, gaśnice ( rozstawione co 400 metrów w wyrobiskach poziomych i co 100 metrów w pochyłych), łomy, siekiery, kilofy, łopaty, piły, piasek, glina, cegły, pył kamienny, cement, deski, młoty, rozcinacze rur, wiadra, gwoździe, linki i nosze sanitarne. Dla ułatwienia gaszenia pożarów w kopalniach miały być zamontowane sieci wodociągowe albo rurociągi tzw. podsadzkowe lub powietrzne.
Literatura przedmiotu:
[1] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 47 z 16 lutego 1932 r., s. 2.
[2] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 48 z 17 lutego 1932 r., s. 6.
[3] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 49 z 18 lutego 1932 r., s. 10.
[4] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 50 z 19 lutego 1932 r., s. 12.
[5] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 51 z 20 lutego 1932 r., s. 12.
[6] Ilustrowany Kurier Codzienny nr 53 z 22 lutego 1932 r., s. 12.
Literatura pomocnicza:
[1] M. Rogowski „Pożary w zakładach przemysłowych, nakładem Związku Straży Pożarnych, Warszawa 1938.
[2] W. Budryk „Pożary i wybuchy w kopalniach, cz. 1 – pożary podziemne, Wydawnictwo Górniczo-Hutnicze, Stalinogród 1956.
Opis fotografii:
Jedna z prezentowanych fotografii przestawia górniczą windę, tzw. klatkę, w której zmuszeni byli tłoczyć się górnicy by zjechać na dół do pracy i powrócić z wielogodzinnej szychty na powierzchnię. Obraz ten pochodzi z początku XX wieku i został wykonany w celu dokumentacji warunków pracy w jednej z belgijskich kopalń węgla kamiennego. Domena publiczna. Fotografia w multimediach przedstawia strażaków przy zabezpieczaniu szybu podczas pożaru kopalni Gothard w Orzegowie. Zbiory NAC. Fotografia w głównej galerii: Kopalnia węgla Gothard w Orzegowie.1932 r. zb. NAC. W multimediach także obraz: Teofil Ociepka Kopalnia Muzeum Żup Krakowskich. Domena publiczna.
W przestrzeni krajobrazowej i kulturowej Śląska i Zagłębia już od końca XVIII wieku dominowały kopalnie m.in. węgla kamiennego. Rozwój gospodarki przemysłowej śląskich i zagłębiowskich miast był wynikiem bardzo ciężkiej pracy społeczności robotniczej, która dopiero uczyła się swojego zawodu górniczego i niejednokrotnie narażona była doświadczać licznych katastrof w tym również pożarów w swoim miejscu pracy.
Danuta Janakiewicz-Oleksy
Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Artykuł został opublikowany w Przeglądzie Pożarniczym nr 9/22. Na Historypoż jego pełna wersja, przed korektą.
Kiedy jeszcze pracowały tam konie
Dzisiaj już chyba mało kto słyszał o tzw. górniku pokutniku, którego wysyłano z płonącą świecą przytwierdzoną do długiego drewnianego drąga do miejsc zagrożonych w celu sprawdzenia, czy w punktach odkrywkowych, nie ulatniają się gazy kopalniane. Na powierzchnię już nigdy nie powracał. Człowiek ten ginął na miejscu, kiedy to wczołgiwał się w głąb wąskiego chodnika i podpalał mieszaninę wybuchową gromadzącą się pod stropami. Erupcja spalała gaz, ale też i samego pokutnika. Wspominając zadania i pracę pierwszych górników, miejmy przed oczami tę najbardziej zagrożoną podziemną część dawnej kopalni, do której należały przede wszystkim długie i wąskie obite drewnem i gliną chodniki o bardzo niskich stropach pomiędzy którymi przy użyciu koni transportowano surowiec wydobywczy i przez który to też należało się niejednokrotnie przebić, by dostać się do tegoż surowca. Współcześnie wyrobisko podziemne, to ogromna przestrzeń o bardzo złożonej strukturze korytarzy i ich podziale. Dawniej zaś rozkład ten był znacznie uproszczony, który składał się z dość prymitywnych sztolni i prostych w swojej konstrukcji szybów.
Pożary na porządku dziennym
Z powodu braku dostatecznej wiedzy na temat zasad i warunków pracy wydobywczej, a także i właściwej ochrony przeciwpożarowej wybuchy i pożary w kopalniach, bywały na porządku dziennym. W katastrofach tych na całym świecie ginęło jednorazowo po kilkaset osób – kobiet i mężczyzn, a także i dzieci. Nie sposób opisać wszystkie te wydarzenia, ale wystarczy sięgnąć po którąś z lokalnych pras przełomu XIX i XX wieku, by szybko natrafić na konkretne wiadomości z tego tematu. Relacjonowano wypadki, które najczęściej działy się na skutek ulatniających się gazów i pyłów węglowych, o których już była mowa, a także w wyniku rutynowego wysadzania filarów bądź zapalania się tzw. kopalniaków służących do stemplowania chodników. Z chwilą elektryfikacji kopalń pożary skutkowały też za przyczyną licznych wad w instalacji elektrycznej.
Pożar na kopalni Gotthard
13 lutego 1932 r. w godzinach popołudniowych w pobliżu granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku w Orzegowie (obecnie dzielnicy Rudy Śląskiej), w powiecie świętochłowickim wybuchł pożar szybu Stollberg w kopalni Gotthard, którą uruchomiono w 1873 r., a zlikwidowano po 1970. Na głębokości ok. 300- 450 metrów pod pokładem wybuchły nagromadzone gazy kopalniane, które wolno przetaczały się wzdłuż tamtejszego chodnika. Eksplodowały z taką siłą, że wyrwały tamę powodując pożar tzw. pyłu węglowego. Płomienie ognia wydostały się na powierzchnię szybu, trawiąc jego drewnianą obudowę. Eksplozję tę podobno słychać było w promieniu kilku kilometrów. Widać też było wielkie kłęby dymu i płomienie na 27 metrów wznoszące się ponad wieżę szybową.
Akcja
Ponieważ kopalnia prawdopodobnie wówczas nie posiadała własnej przyzakładowej straży pożarnej, na miejsce katastrofy i alarmu udało się 6 straży ogniowych z najbliższych okolic w tym ratownicy z pobliskich zakładów przemysłowych. W Orzegowie od 1899 r. co prawda istniała już Ochotnicza Straż Pożarna, niemniej jednak w chwili w której pisałam ten artykuł nie odnalazłam informacji czy członkowie tej jednostki wzięli udział przy gaszeniu szybu? Na miejsce katastrofy natomiast z całą pewnością przybyły zastępy straży z Królewskiej Huty (obecnie miasta Chorzowa), Chebzia, Goduli, Rudy, Nowej Wsi i Huty Pokój. Nim cały szyb stanął w kilkudziesięciometrowych płomieniach, pracującym górnikom na szczęście udało się zbiec bocznymi chodnikami. Akcja gaśnicza szybu na powierzchni i pod nim trwała kilka dni. Pod pokładem Pochhammer przez długi czas palił się koksujący węgiel i przez cały ten czas kłęby dymu uchodziły z uszkodzonego przez pożar szybu, którego elementy drewniane doszczętnie spłonęły, a pozostająca konstrukcja żelazna i tak kwalifikowała się do rozbiórki. Ugaszenie podziemnego pożaru przez strażaków i ratowników górniczych w tamtej chwili okazało się bardzo trudnym zadaniem zważywszy, że wielu z nich zapewne nie znało topografii kopalni i kto wie ilu z nich posiadało doświadczenia i przeszkolenia w takich akcjach. Nie jest też pewne, czy dysponowali oni wystarczająco dokładną mapą pokładu zapalnego (jego faktycznej przestrzeni). Ratownikom przede wszystkim zależało by sprawdzić czy pozostałe (nie palące się szyby) nie są zagrożone oraz odnaleźć i zlikwidować źródło pożaru. Wiemy, że kilkukrotnie wchodzili w zagrożone chodniki i natychmiast wychodzili, w celu wyszukania innego bardziej bezpiecznego dostępu do miejsca zarzewia.
Redakcja Historypoż poszukuje informacji na temat zakładowej straży pożarnej nieistniejącej już Elektrowni I w Jaworznie na Górnym Śląsku.
Copyright 2022. HISTORYPOŻ&MUZEOPOŻ. Wszelkie prawa zastrzeżone.