historia ochrony przeciwpożarowej
historia straży pożarnej
dawny sprzęt techniki pożarniczej
Platforma edukacji w zakresie ochrony ruchomych zabytków techniki pożarniczej i opieki nad tymi zabytkami.
NA SKRÓTY
O PORTALU
Nauka głosi, że w całej tej zagadce nie ma nic z okultyzmu, wręcz przeciwnie - obraz jako przedmiot masowego użytku był starannie zaimpregnowany lakierami, których ogień nie trawi, a wszystkie przypadki pożarów z jego udziałem należy traktować jako przypadkowe.
Obraz w kulturze masowej
Bruno Amadio, znany również jako Franchot Seville, Angelo Bragolin i Giovanni Bragolin jest uznawany za autora przeklętego obrazu. Urodził się w 1911 r. w Padwie, zmarł tamże w 1981 r. pod koniec lat 50. XX w., malarz namalował ponad 60 wizerunków zapłakanych dzieci – chłopców i dziewczynek. Obrazy stanowiły tzw. „cykl cygański” przeznaczony do sprzedaży turystom zachwyconych Padwą, a jednocześnie litujących się nad wizerunkiem płaczącego i osieroconego dziecka. Malując cykl ponurych obrazów Amadio, nie przypuszczał zapewne, że staną się one w przyszłości rodzajem fatum. Jego intencją poprzez owe malowidła było uwidocznić traumę, przygnębienie, smutek, mistykę oraz baśniowość. Obrazy miały nie odstraszać, ale uwrażliwić potencjalnego odbiorcę i w ostateczności skłonić go do zakupu. Zabieg marketingowy artyście udał się do tego stopnia, iż zaczęto masowo produkować reprodukcje tychże obrazów i sprzedawać je poza granicami Włoch. Interpretacja płótna poprzez wejście do pop kultury stała się zatem dowolną, niekontrolowaną i subiektywną. Najwięcej reprodukcji płaczącego chłopca Amadiego w latach 60. i 70. trafiło do Wielkiej Brytanii, głównie wschodniej i północnej Anglii, gdzie ich dystrybucją i sprzedażą zajmowały się m.in. domy handlowe, które w celu osiągnięcia zysku nakreśliły historię jakoby sportretowane dzieci to sieroty, których rodzice zginęli podczas II wojny światowej. Wspomnienie przeszłości, krzywdy związało kupujących z wizerunkiem nieszczęśliwego dziecka. Anglicy bardzo chętnie kupowali owe reprodukcje również dlatego, ponieważ były ładne, popularne i niedrogie. Co niektórzy myśleli też może, że jakaś część z ich sprzedaży trafia na cele charytatywne. Na przełomie dwóch powojennych dekad przypuszcza się, iż w samej tylko Wielkiej Brytanii obrazy zakupiło ponad 50 tysięcy obywateli. Historia pożarów i obrazu z lat 80. może nie wzbudza już takich emocji jak kiedyś, ale chętnie jest nadal komentowana. Na jej podstawie wydano powieść autorstwa Jane E. James, a w 2019 r. nakręcono film pt. „The Curse of the Crying Boy”, którego główną bohaterką jest młoda matka obawiająca się o życie swojego syna, któremu zagraża obraz posiadający mroczne moce. Jak w każdej komentowanej przez narratora współczesnej legendzie miejskiej nadal tworzą się nieskończone historie tego samego wątku. Kto wie, co jeszcze zrodzi się na podstawie tej opisanej fantastyki grozy?
Literatura i przypisy :
Cytat za: K. Olkusz, B.Szymczak-Maciejczyk „Groza i postgroza”, wyd. Ośrodek Badawczy Facta Ficta, 2018 r. s. 483. Por. również J. Brzozowski, „W oczach jej błędu”, wyd. E-bookowo, 2015 r. J. Clarkson „Wytraceni z równowagi” , wyd. Insignis, 2012 r.
[1] red. K. Olkusz, B.Szymczak-Maciejczyk „Groza i postgroza”, wyd. Ośrodek Badawczy Facta Ficta, 2018 r.
[2] J. Brzozowski, „W oczach jej błędu”, wyd. E-bookowo, 2015 r.
[3] J. Clarkson „Wytraceni z równowagi” , wyd. Insignis, 2012 r.
Tytuł artykułu bynajmniej nie jest zapowiedzią streszczenia powieści grozy lub filmu kryminalnego, ale incydentu społecznego, który faktycznie miał miejsce i wzbudzał niepokój. Zdaniem niektórych wierzących w paranormalne zjawiska historia ta nadal jest żywo komentowana, ponieważ występują w niej zarówno prawda jak i fikcja. Zdaniem zaś wielu socjologów i psychologów pozostaje niestety marketingowym narzędziem społecznej manipulacji.
Danuta Janakiewicz-Oleksy
Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Dzisiaj w świadomości ludzkiej wydarzenie to funkcjonuje jako tzw. legenda miejska, która wzbudzała nie lada emocje w małych miastach Wielkiej Brytanii jeszcze tak niedawno, bo w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Cała ta opowieść, jej przypadkowość albo jak kto woli celowość zdarzeń i w następstwie konsekwencje sensacyjnych zajść,rozpoczęły się od serii kilkudziesięciu pożarów domów jednorodzinnych we wschodniej Anglii.
Ludzie, których dotknęła owa tragedia niestety nie wiedzieć dlaczego, nie dopuszczali do siebie informacji o racjonalnych przyczynach nieszczęścia, zauważali natomiast wokół siebie pewne wspólne, pozbawione logiki zjawisko, które to uznali za bardziej wiarygodne. Otóż wszyscy pogorzelcy byli właścicielami reprodukcji obrazu, na którym sportretowany został kilkuletni płaczący chłopiec i tylko ten właśnie obraz ich zdaniem, jako jedyny ze wszystkich posiadanych przedmiotów nie został strawiony przez ogień. Wobec powyższego od razu zaczęto rozpowszechniać informację o przeklętym obrazie utożsamianym jako medium, które na wszystkich jego posiadaczy sprowadza nieszczęście pożaru.
The Crying Boy na łamach prasy
Z początkiem września 1985 r. informacje na temat złego oddziaływania dzieła sztuki dotarły do Brytyjczyków w całym kraju. Wydawałoby się, że we współczesnym świecie nikt nie da wiary przesadom i zabobonom, a tym czasem stało się zupełnie odwrotnie. Popularny dziennik „The Sun” opublikował serię artykułów na temat okoliczności niewyjaśnionych pożarów sugerując, iż faktycznie zachodziły na miejscu zdarzenia zjawiska paranormalne. Relacje prasowe przez długi czas podsycały te doniesienia powodując wśród społeczeństwa nieuzasadnioną panikę, a nawet i zbiorową histerię porównywalną do amerykańskiego słuchowiska radiowego nadawanego w 1938 r. przez Orsona Wellesa wg adaptacji powieści „Wojna Światów” opowiadającej o napaści Marsjan na Ziemię. Gazeta „The Sun” od samego początku redagowania, tj. od 1964 r. była pismem kontrowersyjnym, w którym jednym z głównych założeń było przekazywanie jak najwięcej sensacyjnych i populistycznych wiadomości. Artykuł pt. „"Blazing Curse of the Crying Boy" był jednym z wielu niesprawdzonych do końca newsów, które spowodowały zamęt w głowach czytelników. Wspomniany tekst opisywał tragiczną historię Mary i Rona Hallów z Rotherham, którzy na skutek pożaru domu utracili cały swój dorobek. Twierdzili oni również, że wśród zgliszczy odnaleźli nieuszkodzony tylko ten jeden obraz, który niegdyś wisiał na ścianie w ich gościnnym pokoju. Tekst z „The Sun” wstrząsną opinią publiczną do tego stopnia, że tuż po publikacji do redakcji zaczęły napływać listy, rozdzwoniły się telefony i jak można było się domyślić również do siedziby przychodzili tłumnie czytelnicy, by na miejscu opowiedzieć własne historie. Każde kolejne publikacje w tym czy w innym tabloidzie nasuwały kolejne refleksje, przypominając o pożarach „płaczących chłopców”, które miały miejsce jeszcze w latach 70. wzbudzając tym większy niepokój i zdumienie. W 1985 r. pod koniec października rozgłos o pożarach i obrazie był tak duży, że jedni tym faktem byli oburzeni, drudzy zafascynowani, a jeszcze inni zaniepokojeni. Prasa i przekazy ustne spowodowały, że prawda i fikcja zacierały się. W ramach aktów desperacji, protestów i odczarowania za namową ówczesnego redaktora naczelnego „The Sun” - Kelvina MacKenziego dochodziło do publicznych i masowych aktów samospalenia popularnej reprodukcji. Dla przypomnienia - w święto Halloween w celu uwolnienia kraju od płonącej klątwy, redakcja dziennika pomimo zakazu władz samorządowych i straży pożarnej spaliła ponad kilka tysięcy nadesłanych do redakcji reprodukcji.Mit pożarów i klątwy na tym jednak się nie zakończył, tylko jeszcze bardziej pozwolił na tworzenie nieskończonej fabuły opartej o różne spiskowe teorie i przypadki, będące najczęściej wytworem ludzkiej wyobraźni. O wielu z nich można do dzisiaj przeczytać w Internecie na anglojęzycznych stronach. Jest ich tak dużo, że aż przytłaczają. Czy mogą stanowić dowód na ich prawdziwość? Raczej nie, ale niewątpliwie są interesującą pożywką dla tych wszystkich, którzy zagłębiają się w wszelkie zjawiska paranormalne i okultystyczne. Po latach Kelvin MacKenzie w jednym z wywiadzie przyznał, że będąc redaktorem naczelnym ‘The Sun” publikował niesprawdzone informacje za, które często był krytykowany i podawany do sądu. Tłumaczył, ze kiedy wiadomości te szły do druku, był święcie przekonany że są prawdziwe, a to co je wyróżniało od innych prasowych doniesień to, że nasycone były emocjami których wówczas domagali się jego czytelnicy. „(…) Gdy wchodzi się w zgliszcza, gdzie absolutnie nic nie ocalało, i znajduje się nietknięty przez płomienie przedmiot, który nie ma prawa przetrwać, trzeba się zastanowić, jak to możliwe. (…) Odnalezienie portretu płaczącego chłopca wśród jeszcze dymiących zgliszczy było dla mnie jak spotkanie z duchem, jak przebudzenie w zamkniętej trumnie. Do końca życia nie zapomnę tego spotkania.” [1] Legenda miejska o pożarach i obrazie płaczącego chłopca, pojawiała się jeszcze wielokrotnie w latach 90. i teraźniejszych na lamach brytyjskich mediów. W 2002 r. m.in. w programie reality show, „Scream Team”, gdzie na wizji zespół badający sprawę przeprowadził eksperyment polegający na oblaniu reprodukcji benzyną i podpaleniu. Dopiero za trzecim podejściem udało się tę reprodukcję zniszczyć. Odcinek reality show nie spodobał się naukowcom, którzy żywili pretensje do producentów, którym raczej nie zależało na obiektywnym spojrzeniu na zagadnienie, ale na podtrzymaniu miejskiej legendy.
Redakcja Historypoż poszukuje informacji na temat zakładowej straży pożarnej nieistniejącej już Elektrowni I w Jaworznie na Górnym Śląsku.
Copyright 2022. HISTORYPOŻ&MUZEOPOŻ. Wszelkie prawa zastrzeżone.